


W tym roku dosyć wcześnie rozpoczęliśmy sezon , bo juz 30 maja!
To chyba największy plus ( Tata z wrodzonym i znanym rodzinnie i znajomym optymizmem twierdzi ,że JEDYNY ...;))mieszkania w Trójmieście ,ze można sobie w środku tygodnia "po pracy" wyskoczyć na chwilkę nad morze... i wygrzać stare i młode - zimą wychłodzone - kości.
I pomyśleć ,ze to samo miejsce jeszcze w marcu wyglądało tak :


Ach! Uwielbiam ten nasz klimat, właśnie za te coroczne "zaskoczenia" (Choć bywa i mniej sielsko: powodzie, ostatnie trąby powietrzne itp.)
A Dzidzia z typowym chyba słowiańskim niedosytem ,albo raczej polskim "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" wspominała ostatnio o tym jak fajnie jeżdziło się nad morzem na sankach ( po zaledwie tygodniu upałów!)....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz