wtorek, 28 czerwca 2011

Skansenowo

W ostatni długi weekend dotarliśmy wreszcie do skansenu we Wdzydzach.
Bajka dosłownie!
Obawialiśmy się ,że Dzidzia nam zastrajkuje i nie będzie chciała chodzić , bo to w końcu 22 ha!, ale na szczęście było sporo atrakcji i dla niej ,także na początku dość niechętna szybko wciagnęła się w klimaty skansenowe. :)
Najbardziej przypadł jej do gustu przepiękny, reprezentacyjny, bogato wyposażony dworek z Luzina z 3 ćw. XVII w. Biegała po nim podeksytowana i pytała nas czy w nim zamieszkamy... :). Przemiła Pani opiekująca się dworkiem pozwoliła nam przymierzyć jedną z wiszących w holu sukienek i Dzidzia z wdziękiem Dziedziczki pozowała do zdjęć.







Duże wrażenie zrobił też na Dzidzi pokoik dziecięcy :



a na nas i inne pomieszczenia :)



a to już dworek z Luzina w pełnej okazałości:



Trochę mieszane uczucia budził za to budynek szkoły -wprawdzie pięknie położony , z małym placem zabaw ( hustawka, konik), ale Dzidzia była przearażona widokiem rózgi lezącej na biurku nauczyciela , czy też workami z grochem i oślą ławką. :)
Za to bardzo jej się podobały próby pisania gęsim piórem. :)



Ale chyba największym hitem dla Dzidzi okazało się podwórko w jedej z zagród. Spędzilismy tam sporo czasu.
Mieliśmy szczęście i długo bylismy tam sami :)







Rodzice byli mniej wybredni i podobała im się każda choćby najmniejsza i najbardziej niepozorna chata.





Naprawdę gorąco polecamy rodzinne wypady do wdzydzkiego skansenu. Atrakcji dla maluchów sporo, a przy okazji można je trochę poedukować :).
Na zwiedzanie trzeba zarezerwować około 6 /7 godzin :)( plus czas na atrakcje kulinarne ).

środa, 8 czerwca 2011

Plaża!








W tym roku dosyć wcześnie rozpoczęliśmy sezon , bo juz 30 maja!
To chyba największy plus ( Tata z wrodzonym i znanym rodzinnie i znajomym optymizmem twierdzi ,że JEDYNY ...;))mieszkania w Trójmieście ,ze można sobie w środku tygodnia "po pracy" wyskoczyć na chwilkę nad morze... i wygrzać stare i młode - zimą wychłodzone - kości.

I pomyśleć ,ze to samo miejsce jeszcze w marcu wyglądało tak :





Ach! Uwielbiam ten nasz klimat, właśnie za te coroczne "zaskoczenia" (Choć bywa i mniej sielsko: powodzie, ostatnie trąby powietrzne itp.)

A Dzidzia z typowym chyba słowiańskim niedosytem ,albo raczej polskim "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" wspominała ostatnio o tym jak fajnie jeżdziło się nad morzem na sankach ( po zaledwie tygodniu upałów!)....