Tak sobie myślę,że prowadzenie dziecięcego bloga w ogóle nie jest w moim stylu..:)
Zawsze pociągły mnie (i pociągają) " mroczne " i dośc depresyjne lektury, filmy :)(przynajmniej tak mówią o nich niektórzy bliscy i znajomi - bo dla mnie one po prostu -choć może nieco melancholijne to - o życiu są :))
Zawsze szukałam rys i pęknięć, ideał mało mnie interesował :).
Może dlatego ze wszystkich ostatnio czytanych i ( oglądanych) "dziecięcych" bajek najbardziej podobają mi się te "mało-dziecięce" -( "Włosy Mamy", "Zły Pan"...)
Macierzyństwo dużo zmienia , ale ciągoty pozostają..:)
Od jakiegoś czasu Dzidzia prosi mnie (a czasami wręcz domaga się i grozi :))abym zrobiła jej lalę ( nie szmacianą - bo w tym mistrzynią jest Ciocia Aga i czasami Dzidzię lalami obdarowywuje, nie papierową , bo te juz mamy) - lalę z masy np. drewnianej , z włosami i ubraniem taką jaką robiłam dla siebie. Rok temu powróciłam (jednoegzemplarzowo :)), po około 6 latach do robienia lal, a właściwie marionetek.
Mam jeszce kilka tu i ówdzie - Dzidzia tęsknie na nie spogląda, ale ma całkowity zakaz bawienia się nimi i chyba stąd to marzenie o lali zrobionej tylko dla niej.. Jest jeden warunek: Lala nie może być smutna ( uznała ,ze wszystkie moje poprzednie były smutne, albo złe :)) No i niestety jest to warunek , którego nie potrafię spełnić. Poczyniłam dwie próby , ale już na etapie modelowania ciągle słyszałam : fajna...ale taka smuuuutna..
No po prostu nie potrafię zrobic uśmiechniętej, dziecięcej lali.
Odkładam więc robotę na czas jakiś, może latem będzie łatwiej ?:)
A poniżej ostatnia skończona (już niemal roczna i nieco sfatygowana, bo od czasu do czasu Dzidzi udaje się ją dorwać :)) "smuuuuutna ,ale fajna" lala:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz