W ostatni długi weekend dotarliśmy wreszcie do skansenu we Wdzydzach.
Bajka dosłownie!
Obawialiśmy się ,że Dzidzia nam zastrajkuje i nie będzie chciała chodzić , bo to w końcu 22 ha!, ale na szczęście było sporo atrakcji i dla niej ,także na początku dość niechętna szybko wciagnęła się w klimaty skansenowe. :)
Najbardziej przypadł jej do gustu przepiękny, reprezentacyjny, bogato wyposażony dworek z Luzina z 3 ćw. XVII w. Biegała po nim podeksytowana i pytała nas czy w nim zamieszkamy... :). Przemiła Pani opiekująca się dworkiem pozwoliła nam przymierzyć jedną z wiszących w holu sukienek i Dzidzia z wdziękiem Dziedziczki pozowała do zdjęć.
Duże wrażenie zrobił też na Dzidzi pokoik dziecięcy :
a na nas i inne pomieszczenia :)
a to już dworek z Luzina w pełnej okazałości:
Trochę mieszane uczucia budził za to budynek szkoły -wprawdzie pięknie położony , z małym placem zabaw ( hustawka, konik), ale Dzidzia była przearażona widokiem rózgi lezącej na biurku nauczyciela , czy też workami z grochem i oślą ławką. :)
Za to bardzo jej się podobały próby pisania gęsim piórem. :)
Ale chyba największym hitem dla Dzidzi okazało się podwórko w jedej z zagród. Spędzilismy tam sporo czasu.
Mieliśmy szczęście i długo bylismy tam sami :)
Rodzice byli mniej wybredni i podobała im się każda choćby najmniejsza i najbardziej niepozorna chata.
Naprawdę gorąco polecamy rodzinne wypady do wdzydzkiego skansenu. Atrakcji dla maluchów sporo, a przy okazji można je trochę poedukować :).
Na zwiedzanie trzeba zarezerwować około 6 /7 godzin :)( plus czas na atrakcje kulinarne ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz